NaStyku.pl

Bolesna porażka

Po dłuższej przerwie, spowodowanej meczami reprezentacji, do gry wrócili koszykarze PGE Turowa Zgorzelec. Pojechali na trudny, ważny w kontekście walki o play-off mecz do Szczecina i ulegli Kingowi 66-75.
Wilki Morskie vs PGE Turów
Wilki Morskie vs PGE Turów

Zagraliśmy fatalnie w ataku, przez to - pomimo przyzwoitej gry w obronie - nie byliśmy w stanie pokonać Szczecinian. Skuteczności zabrakło szczególnie w kluczowych momentach spotkania. W barwach "czarno-zielonych" wyróżniali się Cameron Ayers i Kacper Borowski, którzy zdobyli po 17 punktów.

Od samego początku meczu oba zespoły miały problemy ze skutecznością, a na parkiecie panował spory chaos. Zgorzelczanie starali się dogrywać piłki pod kosz do Brada Waldow lecz dzięki dobrej obronie Darrella Harrisa i mądrym podwojeniom gospodarzy nie przynosiło to zbyt dużych efektów.

Pierwsza kwarta była bardzo wyrównana, żadna ze stron nie potrafiła odskoczyć. Na jej koniec mieliśmy na tablicy wynik 19-17 dla szczecinian.
Drugą odsłonę zaczęliśmy od kompletnej niemocy w ofensywie, przez pierwsze 5 minut zdobyliśmy tylko trzy "oczka". Gospodarze odskoczyli na 10 punktów i taką przewagę utrzymali do przerwy. Na tablicy widniał wynik 44-34 dla naszych rywali. Widać też było wyraźną przewagę Kinga w walce o zbiórki. Gospodarze prowadzili w tym elemencie 23-10. Wymuszali również o wiele więcej przewinień, co dawało im sporo łatwych punktów z rzutów wolnych.
Pierwsza połowa trzeciej kwarty nie wniosła do tego spotkania właściwie nic. Na około pięć minut do końca tej części meczu sygnał do ataku "czarno-zielonym" dał Kacper Borowski. "Boro" najpierw trafił za trzy, a potem po dynamicznym wejściu wsadził piłkę do kosza. W następnej akcji to samo zrobił Waldow i prowadzenie gospodarzy wynosiło już tylko trzy "oczka". Po kolejnej świetnej akcji w obronie, trójki na remis z bardzo dobrej pozycji nie trafił Bartek Bochno. Było to bardzo bolesne, bo rywale zdobyli od tamtej pory sześć punktów z rzędu i odbudowali prowadzenie. Celne rzuty wolne Carlosa Meldock'a ustaliły wynik przed ostatnią odsłoną na 60-52 dla Kinga Szczecin.
Ostatnią kwartę zaczęliśmy dobrze, po udanych akcjach Ayersa i Patoki strata wynosiła już tylko pięć oczek. Skrzydła podcięło nam jednak przewinienie techniczne trenera Claxtona, który nie zgodził się z decyzją o odgwizdaniu faulu Ayersowi. Dało to rywalom trzy rzuty wolne i piłkę z autu, a strata znów wynosiła 10 "oczek".W końcówce mogliśmy jeszcze wrócić do meczu, ale zabrakło skuteczności przede wszystkim z dystansu. Szczecinianie spokojnie dowieźli prowadzenie do końca i ostatecznie wygrali 75-66.

Porażka w tak ważnym spotkaniu, przeciwko rywalom do miejsca w play-off na pewno boli. Szczególnie, że przegraliśmy go w ataku, czyli elemencie z którego przecież słyniemy. Nie pomogła też tragiczna postawa na tablicach (zbiórki przegrane 42-30). Cieszyć może ograniczenie strat, w czym na pewno pomógł nowy rozgrywający Robert Skibniewski. Doświadczony "Skiba" uspokoił naszą grę, ale poza tym nie wniósł do działań zespołu nic pozytywnego, był 0/4 z gry i popełnił cztery przewinienia.
Już w niedzielę w PGE Turów Arenie czeka nas równie ważny mecz z Treflem Sopot. Jeśli chcemy realnie myśleć o play-offach właściwie musimy go wygrać. 

 

King Szczecin - PGE Turów Zgorzelec 75:66 (19:17, 25:17, 16:18, 15:14)

King: Carlos Medlock 16, Martynas Paliukenas 16, Paweł Kikowski 11, Łukasz Diduszko 10, Darrell Harris 10, Kyle Benjamin 6, Tauras Jogela 6, Sebastian Kowalczyk 0.
PGE Turów: Cameron Ayers 17, Kacper Borowski 17, Brad Waldow 9, Stefan Balmazović 9, Rod Camphor 5, Bartosz Bochno 4, Jakub Patoka 4, Karolis Petrukonis 1, Jacek Jarecki 0, Robert Skibniewski 0.

Komentarze

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treścia zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwe lub naruszające zasady współżycia społecznego.

Warto przeczytać

Zobacz również