NaStyku.pl

Znowu nerwy, ale wygrana

W ostatnim meczu 82:74. Ale mistrzami w tym sezonie nie będziemy. Nawet III ligi. W obecnej fazie rozgrywek Turów walczy o miejsce w przedziale 9-15. Jakkolwiek, o co by chłopcy nie grali... miło kiedy wygrywają i świetnie, kiedy mają wsparcie kibiców.
Maciek Rejman jeszcze nie zamierza odwieszać butów na kołku. Wciąż jest jednym z filarów drużyny
Maciek Rejman jeszcze nie zamierza odwieszać butów na kołku. Wciąż jest jednym z filarów drużyny

W królową weekendu - sobotę nad Nysę Łużycką przyjechali koszykarze znad Nysy Kłodzkiej. I jak się rozpędzili... to strachu gospodarzom nawieźli. Czwarta kwarta znów była nerwowa i widać coraz wyraźniej, że systematyczne doprowadzanie trenera Marka Morawskiego na krawędź zawału to w tym sezonie znak rozpoznawczy czarno-zielonych.

Zaczęło się jednak dobrze. A nawet wyśmienicie. - Realizowaliśmy założenia taktyczne, każdy wiedział co ma grać i to robił - komplementował zespół coach. W Turowie było widać werwę i luz. W Chrobrym natomiast trudno było nie zauważyć sporawego brzuszka grającego trenera Czesława Radwańskiego. W trzeciej minucie to właśnie po jego celnych „wolnych” goście wyrównali do stanu 4:4. Ale potem, na długie trzy minuty kucnęli, a zgorzelczanie gnali do przodu jak radzieckie czołgi pod Kurskiem. Byli szybcy i skuteczni. Trzymając się tej przenośni, mieli też jednego "Rudego 102". Rzeczony, a mowa tu Czarku Fudziaku, dziurawił kosz przyjezdnych raz za razem i tylko w pierwszej kwarcie dopisał do swoich statystyk 12 punktów. Był nie do zatrzymania - dobijał, wchodził pod kosz, wracał do obrony. Ale co najważniejsze, miał wsparcie kolegów. Dobrze w tej części gry zaprezentowali się także Miłosz Morawski i Edwin Krzemiński.

Druga kwarta niewiele różniła się od wysoko wygranej pierwszej. Naszym znów wszystko wychodziło a goście, po naprawdę niezłych pierwszych sześciu minutach, pogubili się, biegali jak dzieci we mgle, jakby ktoś rzucił na nich zły urok! Może kątem oka nasze urodziwe cheerleaderki? Hmm... dobrze mieć takie wiedźmy po swojej stronie! Trener Morawski nie wierzy jednak w żadne czary: - Ekipa z Kłodzka jest nierówna. Tam jest trzech wiodących zawodników i przepaść. Wiedzieliśmy o tym i tak ustawialiśmy grę, żeby zablokować ich liderów. Taki był plan i w pierwszej połowie udało się nam świetnie go zrealizować, zatrzymaliśmy ich na 28 oczkach.

A potem przyszła III kwarta i obraz gry zupełnie się zmienił. Chociaż nie... Po rewersie stron, gra wyglądała tak samo. Znów lepsza była drużyna atakująca kosz pod pustą ścianą! Tylko po długiej przerwie to nie był już Turów! I choć to już nudne, znów to trzeba napisać: Dobrze, że mamy Fudziaka, który z meczu na mecz ugruntowuje się na pozycji prawdziwego lidera zespołu. W trzeciej kwarcie to praktycznie on sam trzymał wynik. Znów sześć razy celnie trafił do kosza, w tym raz za trzy. Goście tymczasem postawili strefę i konsekwentnie nią grali. W ich szeregach przebudzili się Mateusz Poręba i Dawid Krupiński. Kiwali nas w tej kwarcie jak chcieli.

Z kolei na czwartą odsłonę Kłodzko naregulowało celowniki z dystansu. Biegać im się nie chciało, czy co? Ciepli nam w tej minut dekadzie cztery trójki i... uwaga będzie refren ze wszystkich meczy Turowa w tym sezonie - zrobiło się nerwowo. Na dwie minuty przed końcem, doszli nas na 7 oczek!

- Mamy zbyt gorące głowy! Każdy chce coś pokazać. Chłopaki nie mają zmysłu kontroli meczu. Przecież skoro prowadzimy, i to wysoko, grę należy uspokajać, to naszym rywalom się śpieszy. A tymczasem Stępień, naprawdę świetny i dobrze rokujący gracz, oddaje rzut do kosza w drugiej sekundzie akcji! - analizował po meczu trener Morawski. Nie krył też złości, gdy na minutę przed końcową syreną przewaga naszych stopniała do zaledwie 6 punktów. Na szczęście zimną krew w finałowych sekundach pokazali Krzemiński nie myląc się z linii rzutów wolnych, Morawski i Maciek Rejman. Ten ostatni, mimo już prawie 36 lat, to wciąż jeden z ważnych filarów drużyny. I wciąż, jak zapewnia, koszykówka go kręci. - Nie zamierzam jeszcze spasować. Mój syn ma 11 lat i dopiero jak z nim zagram na boisku, pomyślę o tym, żeby odwiesić buty na kołku - żartował po meczu weteran Turowa. Ale zaraz... czy aby na pewno żartował?

Podsumowując, w ostatnią sobotę wygraliśmy. Znów była ładna pierwsza część gry i chaotyczna końcówka. Trener zgorzelczan zapewnia, że problem jest w głowach, że to nie jest kwestia kondycji, choć przyznaje, że przed zaplanowanymi na niedzielę meczami młodszych drużyn, kilku graczy z trzecioligowego Turowa postanowił oszczędzać.

Cóż, wygrana cieszy. Styl nieco mniej. I gdybyśmy walczyli o mistrza i go zdobyli, nikt by pewnie słowa krytyki nie wystękał, wszak mistrzów się nie ocenia. Turów jednak nie bije się w tym sezonie o szczyt tabeli, choć gdyby nie pechowy walkower w VIII kolejce z WSTK Wschowa, może by i mógł... Realia są jednak takie, że najwyższe w naszym zasięgu jest miejsce dziewiąte. - Czy jestem zadowolony? Nie jestem. Mogło być lepiej - odpowiada trener Morawski poproszony o pierwszy, wstępny komentarz do sytuacji rozgrywkowej, w której znalazł się Turów.
Faktycznie, mogło być. Cóż jednak ambicjami i dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. Chrzanić to! Wszak sezon się jeszcze nie skończył. Gramy dalej. Turów! Go!

PGE TURÓW ZGORZELEC - CHROBRY XXI KŁODZKO 82:74
(24:13, 20:15, 17:22, 21:24)

Zgorzelec: Miłosz Morawski 13, Maciej Rejman 11 (1x3), Dawid Stępień 5, Kamil Koperek 2, Edwin Krzemiński 19 (3x3), Cezary Fudziak 30 (1x3), Daniel Chorbotowicz 2.

Kłodzko: Jakub Bernecki 11 (1x3), Jan Kurowski 6, Dawid Krupiński 22 (2x3), Artur Flis 2, Mateusz Poręba 10, Kacper Oleksy 8 (2x3), Oliwier Szczecina 4, Czesław Radwański 2, Łukasz Walasek 9 (2x3).

 

Komentarze

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treścia zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwe lub naruszające zasady współżycia społecznego.

Warto przeczytać

Zobacz również