NaStyku.pl

Z Warszawy bez pucharu

Zaczęło się dobrze, a skończyło jak zwykle. PGE Turów Zgorzelec jeszcze nigdy nie zdobył Pucharu Polski i w trakcie tegorocznego turnieju ta tradycja została podtrzymana. Może za rok?
PGE Turów, Puchar Polski
PGE Turów, Puchar Polski

Z dużym niedosytem wracają do z Pucharu Polski koszykarze PGE Turowa Zgorzelec. Po czwartkowym zwycięstwie z MKS Dąbrowa Górnicza 67-64 było dużo powodów do optymizmu. W półfinale  przyszło spotkanie z Polskim Cukrem Toruń. Przez trzy kwarty graliśmy dobrze i prowadziliśmy 58-51. Niestety w ostatniej części spotkania nie byliśmy w stanie zdobywać punktów nawet z bardzo dobrych pozycji. Ostatecznie ulegliśmy "Twardym Piernikom"79-72 i odpadliśmy z Pucharu Polski. 

Mecz z Dąbrową był pierwszym od dawna w naszym wykonaniu pokazem dobrej defensywy. Zatrzymanie takiej drużyny jak MKS na 64 punktach to naprawdę świetny wynik. Zmuszaliśmy rywali do oddawania rzutów z trudnych pozycji, do gry w której nie czuli się komfortowo. Najlepszym przykładem jest DJ Shelton, któremu "zamknęliśmy" strefę podkoszową. Oddał przez to aż 11 rzutów za trzy punkty, mimo że rzucał na fatalnej skuteczności. Ważna była wygrana 37-30 walka o zbiórki. Bardzo bolesne z kolei aż 18 strat przy 6 rywali. Nie był to mecz przyjemny dla oka, popełnialiśmy dużo błędów. Udało się wygrać przede wszystkim dzięki zaangażowaniu i  naprawdę dobrej obronie. Świetnie zagrał Brad Waldow, który zapisał na swoim koncie 10 punków i 9 zbiórek, a przede wszystkim powstrzymał lidera rywali, DJ'a Sheltona.

W meczu półfinałowym od początku staraliśmy się wykorzystać przewagę na pozycjach podkoszowych, pod nieobecność w szeregach torunian Aarona Cela i Aleksandra Perki. Udawało się to przez trzy kwarty. W połączeniu z po raz kolejny dobrze funkcjonującą obroną dawało nam kontrolę nad meczem.
Od początku ostatniej części trener Torunia postawił jednak na obronę strefową, aby zniwelować naszą przewagę w "pomalowanym". Dzięki temu, zgorzeleccy strzelcy mieli mnóstwo otwartych pozycji do rzutów z dystansu. Gdyby byli w stanie to wykorzystać, rywale nie mieliby szans. Niestety nie trafiali do kosza. Polski Cukier, na czele z Karolem Gruszeckim, grał natomiast świetnie w ofensywie. Na dodatek przegraliśmy walkę o zbiórki w czwartej kwarcie 9 do 17, szczególnie skuteczny pod tablicami był Krzysztof Sulima. Toruń szybko wyszedł na prowadzenie i zaczął kontrolować spotkanie. Z wyniku 58-51 w dziesięć minut zrobiło się 79-72.

Po wyjeździe na puchar można mieć mieszane uczucia. Pokazaliśmy, że jesteśmy w stanie walczyć jak równy z równym z czołowymi zespołami ligi. Wreszcie wygraliśmy mecz obroną, a nie atakiem, co daję dużo nadziei przed drugą połową sezonu. Z drugiej strony jednak, nie wykorzystaliśmy szansy na awans do finału przeciwko zespołowi, który nie dość, że był mocno osłabiony kadrowo, to jeszcze grał drugi mecz w ciągu dwóch dni. Torunianie zaryzykowali ustawiając przeciwko nam obronę strefową, mieliśmy szansę ich dobić. Przegraliśmy jednak w głowach, w decydującym momencie "czarno-zielonych" zjadła presja. Szkoda, bo najprawdopodobniej była to jedyna w tym sezonie szansa na trofeum. W finale oczywiście to Stelmet byłby faworytem, ale przecież nie takie niespodzianki już widzieliśmy w historii Pucharu Polski.

Najbliższy mecz ligowy rozegramy 5 marca na wyjeździe z Kingiem Szczecin, mamy wystarczająco dużo czasu żeby wyciągnąć wnioski i jako lepszy zespół przystąpić do ostatecznej walki o play-offy.

Tagi

Komentarze

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treścia zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwe lub naruszające zasady współżycia społecznego.

Warto przeczytać

Zobacz również