NaStyku.pl

Tury wygrały z Orłami

Fajny tytuł, prawda? Prawdziwy, prosty, pozytywny, mocny, z jasnym przekazem. Ale szczerze mówiąc bardzo mnie kusi, by użyć innego: Hokeiści ze Zgorzelca pokonali puszyste misie z Ziębic! Było 85: 78.
Orły na łopatkach. Kolejna wygrana Turowa we własnej hali
Orły na łopatkach. Kolejna wygrana Turowa we własnej hali

Dlaczego hokeiści? Bo jak wiecie, mecz hokeja trwa trzy tercje. Gra w koszykówkę realizowana jest na dystansie czterech kwart. Tak wiem, tercja kwarcie nie równa, ale gdybyśmy pojedynek koszykarski zamykali już po trzech kwartach, czyli jak w hokeju po trzech tercjach, to PGE Turów wygrywałby każdy bój. I to wysoko. Tymczasem w tej cholernej koszykówce jest jeszcze czwarta kwarta, a w niej gracze ze Zgorzelca chowają skrzydła do walizek i już myślą o Saturday Night Fever.  Fatalna ostatnia część gry jest w tym sezonie czarno-zielonych niemal regułą i dokładnie tak właśnie było w sobotę, 13 marca, gdy rywalami naszych byli koszykarze Orła Ziębice. Wygraliśmy, ale chyba musimy podziękować szczęściu. Tak szczęściu. Bo tak się szczęśliwie złożyło, że Ziębice nie mają kim grać i na mecz nad Nysę przyjechało zaledwie siedmiu graczy. I raczej były to puszyste misie, niż orły co się zowie. Dość powiedzieć, że na pięciu playerów na boisku, czterech miało nadwagę i to niezależnie od tego, czy grała pierwsza piątka, czy pierwsza trójka plus dwóch z drugiej. Trener Jarosław Oliwa miał więc ciężki ból głowy jak to wszystko poukładać i tego mu akurat nie zazdroszczę. Godna pozazdroszczenia jest natomiast biegła znajomość języka włoskiego, którym coach błysnął w zgorzeleckiej hali. Okularki i kurtałka też niczego sobie. Ale dość o tym. Poplotkowaliśmy, a teraz o grze.

Pierwsza kwarta... kosmos. Szybko! Skutecznie! Z cojones! Orły rozbite 33-15. Pogrom, dzięki świetnej grze Fudziaka, Stępnia, Krzemińskiego, Morawskiego i Rejmana. Ta pierwsza piątka desygnowana do gry przez trenera Morawskiego potrafi zrobić robotę!

Kwarta druga to skrzydełka lekko podwinięte, sporo nerwowości, dyskusji z sędziami i fauli. Kwarta przegrana.

Po przerwie Tury wróciły zmobilizowane i wzięły się do gry. Ta część meczu to koncertowe popisy Czarka Fudziaka, który w pełni zasłużenie pretenduje do tytułu króla strzelców trzeciej ligi. A potrafi nie tylko rzucać. Świetnie też broni, pod warunkiem jednak, że chce mu się wrócić pod swój kosz. W tej części zawodów jeszcze mu się chciało. Podobnie jak Maćkowi Rejmanowi, który chyba nie mógł usłyszeć lepszego komplementu od trenera Oliwy niż to, co szkoleniowiec przyjezdnych krzyknął do swoich na jego temat: „Wszystkich możecie odpuszczać, ale tego z szóstką macie zastawiać!" No i kurczę, Maciek to chyba usłyszał i trochę go poniosło. Zaczął częściej rzucać, a rzadziej trafiać. Ale tak to jest jak się wali z nieprzygotowanych pozycji. Kwarta jednak na propsie. I gdyby tu, jak w hokeju nastał koniec, wygralibyśmy koncertowo i wysoko 63: 48.

Tyle tylko, że w baskecie jest jeszcze czwarta kwarta. A w niej, choć puszyste misie z Ziębic nie miały już siły biegać, a może właśnie przez to, naregulowały celowniki zza linii 6,75. Kto to jest ten Barycza? Skąd, ja się pytam, oni wzięli tego Artura Baryczę? Chłopak nastrzelał nam w sobotę 27 punktów, z czego niemało właśnie w czwartej kwarcie. Szacun! Fakt, nerwy go trochę nosiły, a że język giętki mówił wszystko, co pomyśli głowa, wyłapał Barycza technika od panów z gwizdkami, za jak to ujęto w protokole: "podważanie werbalnie decyzji sędziowskich". W czwartej Szal też się im rozszalał. Daniel Szal. Machnął nam przed końcową syreną dwie trójki i dwa razy za dwa. Ale problem nie w tym, że oni rzucali, ale w tym, że myśmy im na to pozwalali.

W rezultacie znów tuż przed końcem zrobiło się nerwowo, a Orły z Ziębic krążyły już nad Turami ze Zgorzelca na odległość zaledwie czterech oczek. W ostatniej minucie! I jeszcze głupi faul przy rzucie za trzy punkty Szymona Zielińskiego. Spuśćmy zasłonę milczenia kogo, bo zainteresowany wie i pewnie się wstydzi. Dobra, była transmisja na FB to i tak się dowiecie... co nie, Maciek?

Wygraliśmy. Udało się. U siebie jesteśmy mocni. A jeśli uważacie, że zwycięzców się nie ocenia, to nie zwracajcie uwagi na to, co zostało tu wcześniej napisane. Tyle tylko, że oceny dokonał sam trener Morawski, którego nastrój po meczu miał wykres sinusoidy i był krótko mówiąc od Sasa do Lasa. Bo i cieszył się z wygranej, i wkurzał na swoich graczy: „Kiedy jest koncentracja przez 40 minut, wygrywamy mecze pewnie i wysoko. U siebie stać nas nawet na wygraną 20-30 punktami. Tylko tej koncentracji wciąż brakuje w końcówkach. Chociaż z drugiej strony, to była kolejna nerwowa, ale wygrana końcówka, więc to dla nas doświadczenie. Kiedyś nerwowe kocówki przegrywaliśmy, teraz wygrywamy. Może nauczyliśmy się je wygrywać? Okej, żart. Dzisiaj byliśmy zdecydowanie lepsi kondycyjnie. Kiedy graliśmy szybko, było +20 punktów. Tyle tylko, że potem dostosowaliśmy się stylem gry do przyjezdnych. Oni grali wolno, i my też zwolniliśmy. To był błąd. Stąd też wzięła się nerwowość, uwagi sędziów, faule. Bardzo chcieliśmy wygrać ten mecz. Tym bardziej, że na wyjeździe przegraliśmy tylko czterema. Tam nie dano nam wygrać, dlatego mieliśmy coś do udowodnienia. Chłopcy chcieli pokazać, że są lepsi, ale te nerwy nie były potrzebne.”

PGE TURÓW ZGORZELEC - ZZKK ORZEŁ ZIĘBICE 85 : 78 (33:15, 13:19, 17:14, 22:30)

ZGORZELEC: Patryk Sulewski 5, Maciej Rejman 20 (3x3), Edwin Krzemiński 14 (4x3), Dawid Stępień 9 (1x3), Cezary Fudziak 19, Daniel Chorbotowicz 2, Miłosz Morawski 16.
ZIĘBICE: Wojciech Siołek 8 (2x3), Tomasz Hreciński 9 (3x3), Daniel Szal 16 (4x3), Michał Kozłowski 6, Artur Barycza 27 (5x3), Szymon Zieliński 12 (2x3)

 

Komentarze

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treścia zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwe lub naruszające zasady współżycia społecznego.

Warto przeczytać

Zobacz również