Swoim występem przeciwko mistrzom Polski Cameron Ayers udowodnił, że nie bez powodu uważany jest za kluczowego zawodnika PGE Turowa i jedno z największych objawień bieżącego sezonu Energa Basket Ligi. Amerykanin był najlepszym strzelcem: zdobył 29 punktów i to na znakomitej 57 proc. skuteczności z gry (11/19), ale co najważniejsze wziął na swoje barki ciężar decydującej akcji meczu. Przy remisie 104:104 na nieco ponad 7 sekund przed końcem, przekozłował całe boisko, wbił się pomiędzy Jamesa Florence'a oraz Łukasza Koszarka i prawie upadając na parkiet, oddał celny rzut od tablicy.
- Jestem szczęśliwy, że mój rzut przesądził o tym wielkim zwycięstwie, ale zdecydowanie jest ono zasługą całej drużyny. Wielu chłopaków wzniosło się na swoje wyżyny. Stelmet to oczywiście, bardzo, bardzo dobry zespół, dlatego tym bardziej cieszę się z tej wygranej - mówił jak zwykle skromny po końcowym gwizdku Ayers.
Fot.: PGE Turów Zgorzelec
26-latek znakomitym indywidualnym występem sprawił ogromną radość swojemu ojcu, który przyleciał do Polski z USA i w sobotni wieczór zasiadł na trybunach PGE Turów Areny.
- Wiem, że zawsze ogląda moje mecze, bez względu na to, w której części świata obecnie się znajduje. To wiele dla mnie znaczy, że przebył tak długą drogę, aby zobaczyć na żywo świetny mecz w gorącej atmosferze. To było niesamowite zwycięstwo i jestem dumny, że mogłem być jego częścią - przyznawał strzelec PGE Turowa.
Cameron czerpie z doświadczenia i porad ojca całymi garściami. Pan Randy Ayers po odwieszeniu butów na kołek rozpoczął bogatą karierę trenerską. Był asystentem w Philadelphi 76ers, gdy czołową rolę odgrywał w niej Allan Iverson, a później także i pierwszym trenerem zespołu. Pracował też w sztabach Orlando Magic, Washington Wizards, New Orleans Hornets, a obecnie jest skautem w Brooklyn Nets.
- Dzień przed meczem wykonaliśmy wspólnie z ojcem sporą analizę tak, bym był w pełni przygotowany. Na pewno więc obejrzymy razem pojedynek ze Stelmetem jeszcze raz - zdradził Cameron.
Jego ojciec Ryan nie chciał oficjalnie komentować występu syna mówiąc, że zakazują mu tego przepisy NBA związane z pełnioną rolą skauta. Był jednak wyraźnie podekscytowany występem Camerona i szczęśliwy ze zwycięstwa PGE Turowa. Przed pierwszym gwizdkiem wtajemniczyliśmy Ryana w historię zgorzelecko-zielonogórskich pojedynków, a on sam z zaciekawieniem wypytywał o zawodników, którzy w przeszłości reprezentowali czarno-zielone barwy. Doskonale kojarzył m.in. Tony Taylora, czy J.P. Prince'a. W Polsce pozostanie jeszcze kilka dni. Ewentualne występy syna w play-off, na które wszyscy w Zgorzelcu mają ogromną nadzieje, obejrzy już zza oceanu.