NaStyku.pl

Rod Camphor zdjął gdyńską klątwę!

Szalona trójka Rodericka Camphora w ostatnich sekundach meczu dała Turom zwycięstwo nad Asseco w Gdyni (79:78). Czekaliśmy na nie aż 4 lata!
Asseco Gdynia - PGE Turów Zgorzelec 78:79 (10:14, 27:20, 21:18, 20:27)
Asseco Gdynia - PGE Turów Zgorzelec 78:79 (10:14, 27:20, 21:18, 20:27)

W środę, 13 grudnia, Turów rozegrał pierwsze wyjazdowe spotkanie za kadencji trenera Claxtona. W Gdyni nie wygraliśmy od 4 lat i wiadomo było, że tym razem też nie będzie łatwo. Do ostatniej minuty czwartej kwarty nic też nie wskazywało na to, że możemy wygrać. Chyba nawet najwięksi optymiści przestali wierzyć. Ale udało się! Dzięki sporej dozie szczęścia i stalowym nerwom w końcówce. Zwycięstwo 79-78 zapewnił nam celną trójką Rod Camphor!

Zanim przejdziemy do niesamowitej końcówki, dowiedzmy się co do niej doprowadziło. Źle weszliśmy w ten mecz, gospodarze szybko objęli prowadzenie 7-2. My za to pudłowaliśmy rzut za rzutem (nawet z dobrych pozycji) i ewidentnie nie mogliśmy złapać rytmu. Na domiar złego zaledwie pół minuty po wejściu na boisko kontuzji doznał Karolis Petrukonis. Litwin natychmiast opuścił parkiet i już na niego nie powrócił. Ożywienie do gry zgorzelczan wniósł dopiero Stefan Balmazović, który niedługo po wejściu na parkiet zdobył 7 "oczek". Pozwoliło to nam wygrać pierwszą część gry 14-10. Drugą kwartę rozpoczęliśmy dobrze, od trójki Jacka Jareckiego. Przez kolejne minuty graliśmy swoje, a przewaga się utrzymywała. Na pięć minut przed przerwą 29-22 po rzucie Camphora. Od tego momentu zdecydowanie pogorszyliśmy obronę i skuteczność, do przerwy Asseco wygrywało 34-31.

Oba zespoły były nieskuteczne i zdecydowanie nie był to mecz ofensywny. Różnicą pomiędzy drużynami były przede wszystkim straty, Turów popełnił ich aż o pięć więcej od gospodarzy. Liderem gdynian był Marcel Ponitka z 9 punktami 3 asystami na koncie. Wśród gości najlepszy był Balmazović, autor 10 punktów.

Początek trzeciej kwarty to ciąg dalszy dobrej gry Asseco po obu stronach boiska. Podczas gdy my mieliśmy problem ze zdobyciem punktów, oni stwarzali sobie sporo dogodnych pozycji i zamieniali je na punkty. Po fragmencie lepszej gry udało nam się zbliżyć na 2 punkty. Gospodarze jednak szybko odpowiedzieli i na przerwę przed ostatnią odsłoną schodziliśmy przy stanie 58-52.

Czwarta kwarta rozpoczęła się dla nas fatalnie, przez pierwsze 5 minut zdobyliśmy tylko 3 punkty. Asseco prowadziło czternastoma, zgorzelczanie potrzebowali zmienić coś w swojej grze, by móc myśleć o zwycięstwie. Kluczowe okazało się zdjęcie z boiska źle dysponowanego tego dnia Brada Waldow (1/6 z gry i 5/11 z linii rzutów osobistych). Trzeba dodać, że wpływ na dyspozycję Amerykanina miał na pewno brak zmiennika, Petrukonis był przecież kontuzjowany, a Borowski miał problemy z faulami. Trener w związku z tym na ostatnie minuty wystawił niską piątkę, rolę centra pełnił Balmazović. Takie ustawienie pozwoliło na zmiany krycia w obronie, które okazały się skuteczne i pozwoliły zatrzymać gospodarzy. W odrabianiu strat bardzo pomogły rzuty wolne, w ostatnich pięciu minutach trafiliśmy ich aż 12!

Mimo tego, wygrana wydawała się nieprawdopodobna, gdy na niecałą minutę przed końcem mieliśmy wynik 76-69 dla Asseco. Wtedy nasza obrona zaczęła wymuszać kolejne niecelne rzuty i straty rywali. Cameron Ayers zdobył punkty spod obręczy z faulem i na 40 sekund przed końcem doprowadził do stanu 77-74. Do kosza nie trafił Przemysław Żołnierewicz, a 2 "oczka" dla "czarno-zielonych" zdobył Rod Camphor.
W kolejnej akcji faulowany Żołnierewicz spudłował jeden z dwóch rzutów wolnych. Tym samym przy stanie 78-76 dla gospodarzy i 12 sekundach pozostałych na zegarze dał zgorzelczanom piłkę i szansę na zwycięstwo. Na około 2 sekundy przed końcem Camphor trafił trudny rzut za 3 i dał turom pierwsze od bardzo dawna prowadzenie. Piłka po rzucie Żołnierewicza z ponad połowy boiska kręciła się na obręczy doprowadzając niemal do zawału wszystkich oglądających. Wykręciła się jednak i można było zacząć świętowanie.

Spotkanie to na pewno nie było najlepsze w naszym wykonaniu. Nawet bohater końcówki Camphor przez jego większą część nie grał dobrze. To jednak wyróżnia dobre zespoły, że potrafią wygrywać nawet mecze, w których im nie idzie. Osobiście mam dosyć "pięknych" porażek z ostatnich dwóch sezonów, zdecydowanie wolę takie mecze jak dzisiejszy. Na koniec sezonu nie będzie się przecież liczył styl, ważny będzie tylko wynik. Należą się brawa dla chłopaków za walkę do końca i dla trenera Claxtona za kluczowe zmiany. W niedziele gramy kolejny mecz u siebie, z drużyną Miasto Szkła Krosno. Mam nadzieję, że kontuzja nie okaże się poważna i zagramy z Karolisem Petrukonisem w składzie.

/Dawid Gruszecki/

Asseco Gdynia - PGE Turów Zgorzelec 78:79 (10:14, 27:20, 21:18, 20:27)

Asseco: Marcel Ponitka 19, Przemysław Żołnierewicz 18, Krzysztof Szubarga 12, Dariusz Wyka 8, Jakub Garbacz 6, Filip Put 6, Piotr Szczotka 6, Bartosz Jankowski 3, Mikołaj Witliński 0.

PGE Turów: Stefan Balmazović 21, Cameron Ayers 18, Roderick Camphor 17, Brad Waldow 7, Jacek Jarecki 6, Jakub Patoka 4, Karolis Petrukonis 2, Bartosz Bochno 2, Kacper Borowski 2, Jakub Koelner 0.

Tagi

Komentarze

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treścia zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwe lub naruszające zasady współżycia społecznego.

Warto przeczytać

Zobacz również