Ależ to się oglądało! Przyzna to każdy, z rekordowej liczby widzów, którzy w niedzielę, 9 stycznia, zasiedli o godz. 15 w hali przy ulicy Lubańskiej w Zgorzelcu. Nic dziwnego, w końcu były to Debry Dolnego Śląska w Suzuki 1 Lidze Mężczyzn. I PGE Turów wygrał ten derbowy pojedynek! Wygrał, choć pierwsze minuty nie napawały optymizmem. Zaczęły się od trójki Bożenki (Uwaga, to dopełniacz od nazwiska zawodnika Śląska Sebastiana Bożenko), a potem dwa kolejne punty nabił wrocławianom Tomczak. Po naszej stronie tablicy wciąż było zero. W trzeciej minucie trema ze zgorzelczan jednak opadła i zaczęło się wreszcie dobre granie, na które kibice czekali... bodaj od początku sezonu. Sygnał do ataku dał Adrian Kordalski. Pełno go było wszędzie, tak w obronie, jak i w ataku. Imponował zdecydowanymi wejściami pod kosz, co owocowało punktami... w trzeciej, czwartej, szóstej i dziewiątej minucie. Czarno-zielonym wpadały też trójki. W tym elemencie gry wykazał się Mateusz Stawiak, który w inauguracyjnej odsłonie trafił z dystansu dwukrotnie. Jego niedawny transfer do Turowa był doskonałym posunięciem, bo Stawiak wykazał się nie tylko w rzutach z dystansu. Razem z Kordalskim, który także niedawno dołączył do drużyny, stworzyli duet, którego powinny się zacząć bać ekipy nawet ze szczytu ligowej tabeli. Na pochwały zasłużyli sobie po niedzieli również Michał Marek i Filip Pruefer, dzięki którym Turów pod koszem nie wygląda już jak wzbudzająca politowanie dziewczynka z zapałkami z baśni Hansa Christiana Andersena. Jeśli dołożymy do nich doświadczenie Bartka Bochno, energię Norberta Maciejaka, spryt Staszka Helińskiego, pomysły na kreowanie gry Konrada Traczyka i determinację Czarka Fudziaka... Tak! Jest wreszcie skład na wspinaczkę w górę klasyfikacji! Czas opuścić strefę spadkową! I było to widać nie tylko w pierwszej, wygranej przez Turów kwarcie, ale też w kolejnych. Bo drugą odsłonę niedzielnego pojedynku też wygraliśmy. Zdecydowanie. Śląsk się kompletnie pogubił, a my gnaliśmy do przodu punktami Marka, Traczyka, Stawiaka i Fudziaka, podbijając wynik trzema w tej części gry trójkami. Po przerwie, gdy prowadziliśmy już dziesięcioma (44:34), w szeregi czarno-zielonych wkradło się lekkie rozprężenie. A Śląsk, nawet drugi, to nie jest drużyna, która nie potrafi tego wykorzystać. Rozpędzili się! Zaczęli dochodzić! Ale tu stoickim spokojem wykazał się Bartek Bochno, który władował wrocławianom w trzeciej kwarcie trzy (!) trójki... w drugiej, siódmej i dziewiątej minucie. Dzięki temu, wprawdzie kwartę przegraliśmy, ale prowadzenie udało się obronić (62:56). W czwartej odsłonie wróciliśmy, znów graliśmy koncertowo, choć nie bez kłopotów. Te zaczęły się, gdy za faule spadli z boiska Michał Marek i Mateusz Stawiak. Ostatnie wzmocnienia kadrowe sprawiły jednak, że trener Wojciech Szawarski wciąż miał kim grać. Przestaliśmy być bezzębni bez pierwszo piątkowych graczy. Wygraliśmy czwartą kwartę 22:14, a żeby ją opisać wystarczy jedno słowo, w zasadzie nazwisko... Kordalski! Kordalski! Kordalski! Ten chłopak to dla zgorzelczan prawdziwy "game changer".
- To nie był łatwy dla nas mecz. Śląsk był cały czas w grze. Dobrze zaczęliśmy, ale potem był moment kryzysu. Cieszę się, że końcówkę zagraliśmy mądrze, że udało się nam utrzymać koncentrację do samego końca - skomentował zwycięstwo Wojciech Szawarski, trener czarno-zielonych. - W tym meczu to była już zupełnie inna drużyna, niż na początku sezonu. Pierwszy mecz odbył się, bo musiał. Teraz jest już inny czas, inny Turów - dodał.
Dusan Stojkov, szkoleniowiec Śląska, także komplementował grę gospodarzy.
- Gratuluję Turowowi, gratuluję trenerowi Szawarskiemu, bo wszyscy wiemy jak trudną sytuację mieli po pierwszej połowie sezonu. Nam nie udało się powstrzymać ich głównego gracza i to świetna postawa Kordalskiego była - moim zdaniem - kluczem do sukcesu Turowa. My byliśmy przez cały mecz blisko i mogę podziękować mojej drużynie za walkę. Niestety, źle broniliśmy i pozwalaliśmy na rzuty z czystych pozycji. Plusem jest to, że dobrze zaprezentowali się czterej nasi zawodnicy z kadry U17. - Jesteśmy wściekli, ale nie możemy się usprawiedliwiać - uzupełnił wypowiedź swojego trenera Maksymilian Zagórski.
Niedzielny mecz podsumował także kapitan PGE Turowa Zgorzelec Bartosz Bochno. Krótko, jak to on. - Idziemy w dobrym kierunku - stwierdził. No ba! Prawda! Panowie czarno-zieloni, czas piąć się w górę tabeli! Najwyższy czas! - To było niezwykle ważne zwycięstwo. Wciąż mamy jeszcze o co walczyć - podsumował Wojciech Szawarski.
PGE Turów Zgorzelec - TBS Śląsk II Wrocław 84:70 (23:20, 21:14, 18:22, 22:14)
PGE Turów Zgorzelec: Kacper Traczyk 11, Norbert Maciejak 4, Filip Pruefer 8, Mateusz Stawiak 10, Bartosz Bochno 14, Cezary Fudziak 4, Michał Marek 12, Adrian Kordalski 21.
TBS Śląsk II Wrocław: Paweł Strzępek 2, Jan Wójcik 10, Szymon Tomczak 21, Maksymilian Zagórski 7, Sebastian Bożenko 21, Szymon Walski 3, Mikołaj Wojciechowski 3, Jakub Bereszyński 1, Wojciech Siembiga 2.