Michael Claxton wystawił do tego spotkania eksperymentalną piątkę z Karolisem Petrukonisem i Bradleyem Waldow razem na boisku. Miało to zapobiec skutecznej grze pod koszem Pawła Leończyka. Niestety Petrukonis szybko wpadł w problemy z faulami i musiał opuścić parkiet.
Pierwszą kwartę zaczęliśmy bez koncentracji, nie trafialiśmy rzutów i popełnialiśmy proste straty. Anwil grał konsekwentnie i szybko objął prowadzenie 7-0. Turów pomimo, że męczył się w ofensywie, był w stanie zniwelować straty. Po celnym rzucie Kacpra Borowskiego spod kosza było już tylko 15-13 dla gości. Włocławianie lepiej jednak zakończyli kwartę i po rzucie Hosleya prowadzili 19-13. Obie drużyny w pierwszej części spotkania popełniały dużo strat, w grze panował chaos. Turów dodatkowo bolała słaba skuteczność za trzy punkty, trafiliśmy tylko jeden z pięciu rzutów.
Pierwszą kwartę zaczęliśmy bez koncentracji, nie trafialiśmy rzutów i popełnialiśmy proste straty. Anwil grał konsekwentnie i szybko objął prowadzenie 7-0. Turów pomimo, że męczył się w ofensywie, był w stanie zniwelować straty. Po celnym rzucie Kacpra Borowskiego spod kosza było już tylko 15-13 dla gości. Włocławianie lepiej jednak zakończyli kwartę i po rzucie Hosleya prowadzili 19-13. Obie drużyny w pierwszej części spotkania popełniały dużo strat, w grze panował chaos. Turów dodatkowo bolała słaba skuteczność za trzy punkty, trafiliśmy tylko jeden z pięciu rzutów.
Na początku drugiej "dychy"po fragmencie fatalnej gry Turowa Anwil odskoczył na jedenaście "oczek". Obie strony nie grały dobrze i miały problem ze zdobywaniem punktów. Przewaga włocławian się utrzymywała, do przerwy prowadzili 42-29. Niestety Turów w najważniejszym meczu sezonu zagrał najgorsze domowe spotkanie w tym roku. Do przerwy popełniliśmy aż dwanaście strat i graliśmy na fatalnej skuteczności 38% z gry i 15% za trzy.
Drugą połowę również zaczęliśmy źle, przewaga gości szybko wzrosła do ponad dwudziestu "oczek". Pod koniec kwarty trafiliśmy jednak kilka "trójek" i przegrywaliśmy tylko dwunastoma przed czwartą kwartą. Dawało to minimalne nadzieję na powrót do meczu i zwycięstwo nad faworyzowanym rywalem.
Ostatnią część spotkania zaczęliśmy dobrze i po celnym rzucie Jakuba Patoki było już tylko 60-68. Wtedy jednak sędziowie nie zauważyli, że gracz Anwilu leżał na linii końcowej, a Quinton Hosley trafił za trzy. Ta akcja rozpoczęła serię 8-0 włocławian, która właściwie pogrzebała jakiejkolwiek szanse zgorzelczan. Turów nie był już w stanie zniwelować strat i ostatecznie przegrał 93-72.
Mimo, że wynik na to nie wskazuje, możemy żałować tego spotkania, bo naprawdę mogliśmy wygrać z Anwilem, gdybyśmy zagrali na swoim dobrym poziomie. Tak się jednak nie stało, przegraliśmy w serii 3-0 i trzeba uczciwie powiedzieć, że byliśmy zespołem zdecydowanie gorszym. W ten sposób kończy się dla nas sezon 2017/18, najlepszy od trzech lat, bo przecież dający awans do play-off. Sezon wzlotów i upadków, w którym ta drużyna pokazała przede wszystkim charakter i fantastyczną końcówką rundy zasadniczej dostarczyła wszystkim kibicom wielu emocji. Mam nadzieję, że w październiku na starcie następnego sezonu zobaczymy jeszcze mocniejszy Turów.