Czy ja napisałem zezowate Tury? Czy ja naprawdę napisałem zezowate? Ano tak. Bo to i fakt! Nasza skuteczność za dwa to 46 rzutów oddanych i jedynie 19 celnych, czyli 41.3 proc. Odsetek punktów zdobytych z gry wygląda jeszcze gorzej. To tylko 30.4 proc., co oznacza 21 celnych na 69 oddanych! A teraz clou... Na 23 rzuty z dystansu, w siatkę wpadły tylko...2, co daje skuteczność na poziomie 8.7 proc. A jak to wyglądało u gości? Kołobrzeski krążownik przycumował nad Nysą i gdy zaczął strzelać z dystansu trafił 13 na 31 rzutów. To prawie 42 proc. skuteczności! Ktoś ma jeszcze jakieś pytania? Skuteczność z gry... 46.9 proc.! Przy takich statystykach rozmiar niedzielnej klęski zdaje się być dość oczywisty.
- Dla nas najważniejsze było podejście do meczu. Turów to już inna drużyna, niż ta z początku sezonu. Wiedzieliśmy, że będą walczyć do samego końca. Podeszliśmy do nich z szacunkiem. Oni nie weszli dobrze w mecz, co dodało nam pewności - mówił po meczu Rafał Frank, trener przyjezdnych.
Faktycznie. Początek gry w wykonaniu Turowa to prawdziwa katastrofa. Pierwsze punkty zdobyte w trzeciej minucie, a następne dopiero po kolejnych czterech. Tymczasem Kotwica bombardowała nasz kosz co chwilę, jak automat do wyciskania aluminiowych misek. Prask! Dwa punkty! Prask, kolejne dwa! Zresztą, żeby tylko. W pierwszej kwarcie przyjezdni rzucili nam 5 trójek! W drugiej kwarcie próbowaliśmy gonić. Ale znów... co się zbliżyliśmy, co wychyliliśmy z dołka... prask! Trzy punkty! Prask! Trzy punkty! Cztery razy nas tak stopowali z dystansu w drugiej odsłonie. Do tego w szeregi energetyków wkradła się nerwowość. Seryjnie zaczął łapać faule Mateusz Stawiak. Pytanie było: nie, czy spadnie za pięć przewinień, jak w poprzednich dwóch meczach, tylko kiedy?
Spadł pod koniec trzeciej, w czwartej już go nie było!
- Staram się grać legalnie, ale z tego co wiem, sędziowie mnie scoutują (obserwują - dop. J.P.) i odgwizdują mi wszystkie ryzykowne zagrania. Dlatego muszę sobie wszystko przemyśleć, dobrze ułożyć w głowie - tłumaczył się na pomeczowej konferencji prasowej. - Wychodząc na boisko zawsze chcę zostawić 110 proc. umiejętności i zdrowia. Ale to jest sport, raz się uda, a raz nie - dodał.
Bez Stawiaka, ze zmęczonym Markiem i Prueferem, Turów miał pod koszem dziurę wielką jak przekop Mierzei Wiślanej. Do tego nie siedziało zupełnie z dystansu. W takiej odsłonie zgorzelczanie tego meczu wygrać po prostu nie mieli prawa. Jedyne co mogli to starać się zmniejszyć rozmiar porażki.
- Bardzo słabo weszliśmy w mecz. Zostaliśmy zdominowani przez przeciwników. Pokonali nas swoją fizycznością, a dodatkowo my wyglądaliśmy na przestraszonych - podsumował bitwę z Kotwicą Wojciech Szawarski, trener czarno-zielonych. - Szkoda tego meczu, ale graliśmy z bardzo dobrą drużyną, nawet faworytami do wygrania tej ligi - dodał.
No i waśnie... A propos ligi. Po 20 rozegranych meczach, mając w perspektywie bodaj jeszcze 11, sytuacja Turowa nie wygląda najlepiej. Nie dość, że jesteśmy w ciemnym zakamarku ostatniego miejsca tabeli, to jeszcze zaczynamy się w nim urządzać...
- Nie patrzymy już na tabelę - skomentował położenie drużyny Wojciech Szawarski. - Ostatnie dwie przegrane jeszcze bardziej skomplikowały naszą sytuację. Trzeba wygrać już wszystko, wtedy może będą matematyczne szanse, żeby utrzymać się w lidze. I tyle. Gramy. Chcemy wygrać wszystko - zapowiedział.
PGE Turów Zgorzelec - Sensation Kotwica Kołobrzeg 54:92 (10:29, 11:24, 21:22, 12:17)
PGE Turów Zgorzelec: Kacper Traczyk 4, Norbert Maciejak 3, Stanisław Heliński 2, Filip Pruefer 12, Mateusz Stawiak 4, Bartosz Bochno 3, Cezary Fudziak 4, Michał Marek 4, Adrian Kordalski 16, Maciej Marcinkowski 2.
Sensation Kotwica Kołobrzeg: Nataniel Kolasiński 6, Wojciech Jakubiak 19, Witalij Kowalenko 2, Remon Nelson 11, Karol Kutta 11, Szymon Długosz 7, Mikołaj Kurpisz 9, Mateusz Itrich 7, Damian Pieloch 12, Piotr Śmigielski 8.
