NaStyku.pl

Dwa oblicza Turowa

Przegraliśmy. Ale tak blisko wygranej jak w sobotę, 9 stycznia, nie byliśmy dawno. Niestety, nie udało się wykorzystać przewagi własnego parkietu i podtrzymać passy z końcówki ub. roku. Nie pomogła dogrywka. Zespół SMK Lubin pokonał PGE Turów 95:91.
Cezary Fudziak szalał, zdobył 32 punkty, ale na Lubin to nie wystarczyło
Cezary Fudziak szalał, zdobył 32 punkty, ale na Lubin to nie wystarczyło

Zawsze to miło, gdy w zgorzeleckiej hali pojawia się legenda Turowa! Wspomnienia fantastycznych meczów i wielkich sportowych emocji wracają wtedy same. Tak było i teraz, gdy pod dachem PGE Turów Areny stanął w roli trenera drużyny przyjezdnej Radosław Czerniak - jeden z twórców sukcesu zgorzeleckiej koszykówki, wspaniały zawodnik i szkoleniowiec, bohater zrealizowanego w ub. roku, pierwszego, pełnometrażowego filmu dokumentalnego o Turowie Zgorzelec i awansie klubu do ekstraklasy pt. „Ojcowie chrzestni”. Była wymiana uścisków i uśmiechów, a potem krzątaninę rozgrzewki uciął gwizdek na początek meczu i kurtuazja poszła w kąt. Zaczęła się gra, która w wykonaniu czarno-zielonych prezentowała się bardzo dobrze.|

Otworzyliśmy mecz dwoma trójkami - Rejmana i Krzemińskiego. Goście musieli odrabiać, a ponieważ spóźnialiśmy w obronie, szybko nas doszli i po trójce Beniera w piątej minucie zostaliśmy w tyle. Na szczęście lubinianie też nie mogli złapać rytmu, stanęli. A w szeregach zgorzelczan rozszalała się młodzież - Morawski raz celnie po faulu, potem za dwa, Krzemiński, trójka Sobkowiaka i na koniec dwa oczka Wierzbickiego. Świetnie wspomagał młodszych kolegów także Maciek Rejman. Szuch-puch i schodziliśmy na pauzę z pięciopunktową przewagą.

Druga kwarta... Cud, miód i orzeszki. Aż miło było patrzeć jak zasuwają nasze chłopaki. Znów otwarcie za trzy, znów w wykonaniu Rejmana. Za zdobywanie punktów wziął się też król strzelców 3LM Czarek Fudziak (już 262 zdobyte w tym sezonie punkty, średnia na mecz 23,82!). Dał drużynie w tej części gry w sumie 10 oczek. Dwie trójki dołożył też Dawid Stępień. Turów grał szybko, pomysłowo i nawet strefa postawiona przez gości nie stanowiła problemu. Na dwie minuty przed syreną na połowę, faulowany przy rzucie trzypunktowym był Krzemiński; wykorzystał dwa wolne i czarno-zieloni mieli już przewagę... 17 punktów, a minutę później, po celnej trójce tego samego gracza, dystans wzrósł do 18 oczek! Było 48:30. Trener Czerniak nie krzyczał, nie wściekał się. Rotował składem i tłumaczył. Był spokojny, jakby wiedział, że będzie dobrze. A jego podopieczni nie odpuścili ostatniej minuty. Podgonili wynik i zmniejszyli przewagę do 11.

I to by było na tyle, jak w przysłowiu - miłe złego początki. Trzecia kwarta w wykonaniu zgorzeleckich Turów to jakiś... dramat! Ale trzeba też przyznać, że przyjezdni perfekcyjnie nastawili celowniki zza linii 6.75 m. Sześciokrotnie dziurawili nam kosz z dystansu! My odpowiedzieliśmy… jedną trójką. Na pauzę przed ostatnią, jak się wtedy wszystkim wydawało, odsłoną wychodziliśmy wprawdzie jeszcze z trzypunktową przewagą, ale w głowach był już niepokój.

Całkiem zresztą słuszny, bo lubinianie chyba się wściekli z tymi rzutami z dystansu! Pierwsza minuta - trójka, druga minuta - trójka, piata minuta - trójka, dziesiąta minuta - trójka. Przegonili nas. Przechytrzali na zbiórkach! Dwie minuty przed końcem prowadzili już 80:73! Ale duch w zgorzeleckim narodzie nie zginął. Najpierw popisową dwójką spod kosza błysnął Fudziak, potem cztery punkty z rzędu zdobył Morawski. Gdy trójkę trafił Stępień, przewaga gości stopniała do jednego punktu. Ostatnie kilkanaście sekund przed końcem i dajemy się złapać na faul. Szablewski nie myli się dwukrotnie i SMK odskakuje na trzy. Sekundy topnieją. Zostało pięć? Dwie? Ale wtedy zimną krwią popisuje się Sobkowiak. Trafia z dystansu. Szał radości! Mamy dogrywkę!

Znów jest nadzieja na wygraną! Niestety, nie ma już sił. A goście ponownie zaczynają od trójki. Na domiar złego, my nie wykorzystujemy wolnych, marnujemy tak trzy punkty. Co by było gdyby weszły? Matematycznie i tak byśmy przegrali, bo do zwycięstwa zabrało nam pięciu, być może jednak te celne wolne zmobilizowałyby drużynę. Tymczasem w końcówce dogrywki zgorzeleckie chłopaki po prostu już wyglądały na przegranych. I piekielnie zmęczonych. Cóż, nie udało się ograć drużyny Radka Czerniaka, ale z parkietu nasze Tury mogły zejść z podniesioną głową. Dali z siebie wszystko, walczyli.

- Zabrakło sił - podsumował mecz trener Marek Morawski. - Graliśmy w zasadzie w siedmiu. Mamy w zespole czterech kontuzjowanych graczy - tłumaczył. - Solidnie przepracowaliśmy świąteczno-noworoczną przerwę i przyznam, że liczyłem dziś na wygraną. Mówiłem chłopakom, że mają się bawić koszykówką, grać z luzem. Powtarzałem, że my możemy, oni muszą. Ale zabrakło luzu, bo zabrakło sił. Inna rzecz, że kiedy wysoko prowadzimy, a tak przecież było, wtedy już głowa w chmurach. A mecz trzeba grać cały, nie tylko we fragmentach. Trudno. Przegraliśmy. Ale wciąż cieszymy się koszykówką i gramy dalej - skwitował sobotni pojedynek szkoleniowiec Turowa.

 

PGE TURÓW ZGORZELEC - SMK LUBIN 91 : 95
(22:17, 26:20, 16:24, 21:24, d: 6:10)

PGE TURÓW: Sobkowiak 11, Rejman 10, Stępień 9, Krzemiński 18, Fudziak 32, Morawski 8, Wierzbicki 3
SMK LUBIN: Bunkiewicz 7, Iłowski 19, Jamroży 2, Banier 20, Madeja 8, Szablewski 32, Macowicz 7

Komentarze

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treścia zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwe lub naruszające zasady współżycia społecznego.

Warto przeczytać

Zobacz również