Stawka tego meczu wisiała w powietrzu od pierwszej syreny. Sztaby, trenerzy, zawodnicy i kibice, wszyscy wiedzieli o co toczy się gra. W Zgorzelcu, na parkiecie przy ulicy Lubańskiej, spotkały się w środę, 30 marca, dwie drużyny z dołu tabeli. Jedna z nich, wygrywając, zachowywała szansę na pozostanie w Suzuki 1 Lidze Mężczyzn. Druga, na dwa mecze przed końcem rundy zasadniczej, już ją traciła. Pewnie dlatego gra zaczęła się nerwowo i taka była do końcowej syreny, obfitowała w ostre, fizyczne starcia i słowne utarczki. Dość powiedzieć, że w trzeciej kwarcie sędziowie przepędzili z boiska do szatni Michała Marka z Turowa i Tomasza Krzywdzińskiego z Księżaka. Obaj panowie chwycili się za bary po akcji pod koszem łowiczan. Były wzajemne pretensje i przepychanki. - Proszę zobaczyć panie komisarzu, mam złamany nos. Dlaczego pan na to pozwala? - skarżył się delegatowi PZKosz po rozstrzygnięciu arbitrów Michał Marek. Warto jednak zaznaczyć, że decyzja sędziów o odesłaniu zawodników do szatni to nie było następstwo tylko tego jednego, podwójnego faulu. Obaj gracze już wcześniej swoim zachowaniem wystarali się o faule niesportowe.
Naruszony nos Michała Marka to niestety nie wszystkie straty Turowa poniesione w tym spotkaniu. Z podejrzeniem złamania palca schodził z parkietu także Mateusz Stawiak. - Trenerze, mam chyba złamany palec - utyskiwał przy ławce, kilka minut przed końcem gry Stawson.
- Nie wiem jak będę kozłować...
- To nie kozłuj. Łap piłkę i od razu podawaj - nieco żartobliwie odpowiedział mu Wojciech Szawarski. A już na poważnie, zgorzeleckich graczy przepraszał trener przyjezdnych Rafał Knap. - Znam moich zawodników. To dobre chłopaki. Na pewno nie grali celowo tak, żeby przysporzyć kontuzji rywalom. Jeśli tak się stało, w imieniu swoim i drużyny przepraszam - mówił po meczu. Nie krył też smutku. - Ta porażka przesądziła o naszym spadku z ligi. Należałoby już tylko przeprosić naszych kibiców. Teraz, w pozostałych meczach, walczymy już tylko o honor.
Turów zostaje w grze, choć szanse są wciąż tylko matematyczne. A i to pod warunkiem, że zgorzelczanie wygrają dwa pozostałe jeszcze mecze. To nie będzie łatwe, zwłaszcza jeśli będą grali tak, jak w pierwszej kwarcie z Łowiczem. Nie szło nam w tych pierwszych minutach, oj nie szło. Za to goście zaczęli celną trójką i dwoma trafionymi wolnymi. Dogoniliśmy ich wprawdzie w piątej minucie, ale potem znów nastąpił przestój. Gra Turowa była szarpana, za to przyjezdni prezentowali się nadspodziewanie dobrze. Końcowy wynik pierwszych dziesięciu minut nie mógł być więc dla nikogo zaskoczeniem.
Na szczęście w drugiej kwarcie czarno-zieloni zebrali się do kupy. Trójką rozpoczął kapitan Bartek Bochno, jak naładowana po kokardy Tesla zasuwał po boisku Kordalski, swoje - włączając w to trójkę - zrobił też Stawiak, a pod koszem znów nieźle się prezentował Pruefer. Drugą kwartę wygraliśmy.
Po zmianie stron mecz się wyrównał. W trzeciej minucie goście doprowadzili do remisu i wyszli na prowadzenie, które - o zgrozo! - zaczęli powiększać. I wtedy znów odpalił z dystansu kapitan zgorzelczan, znów udowodnił, że w trudnych chwilach nie boi się brać ciężaru gry na siebie. To właśnie dzięki dwóm celnym trójkom Bartka Bochno, kwartę udało się odzyskać i zakończyć dwupunktowym prowadzeniem.
Ostatni odsłona środowego meczu była już prawdziwą grą nerwów. I to na szczęście gospodarze udowodnili, że mają silniejsze głowy. Księżaki stanęli, przestali trafiać, popełniali niewymuszone straty, a Tury... Tury, co warte podkreślenia, potrafiły to wykorzystać. Warte odnotowania są także trzy trójki w tej części gry Stawiaka. Co tu gadać, ma chłopak celownik z dystansu jak się wkurzy!
Trener Szawarski po meczu pogratulował swoim zawodnikom, za ambicję i wolę zwycięstwa. - Nie ważne jak. Musieliśmy wygrać ten mecz - zaznaczył.
Odnosząc się do nerwowych sytuacji na boisku, stwierdził, że sędziowie powinni wcześniej wyhamować emocje na parkiecie. - Widać było, że jeden niesportowy go nie uspokoił (Tomasza Krzywdzińskiego - dop. red.). - Ale kosz to męska gra - dodał coach zgorzelczan.
- Przed nami jeszcze dwa mecze. Będziemy walczyć do końca, o cztery punkty - zapowiedział kończąc pomeczową konferencję prasową.
PGE Turów Zgorzelec - KS Księżak Łowicz 97-90 (22-26| 24-20|25-23|26-21)
PGE Turów Zgorzelec: Filip Pruefer 10, Mateusz Stawiak 22, Bartosz Bochno 14, Cezary Fudziak 6, Dawid Stępień 3, Michał Marek 8, Adrian Kordalski 25, Maciej Marcinkowski 9.
KS Księżak Łowicz: Maksymilian Motel 10, Piotr Robak 17, Daniel Dawdo 2, Michał Jankowski 26, Arkadiusz Kobus 10, Mateusz Fatz 17, Tomasz Krzywdziński 3, Jakub Stanios 5.